Cześć, witajcie w Nowym Roku! Dzisiejszy wpis na fotoblogu jest na tyle bogaty w zwroty akcji, że długo zastanawialiśmy się jak go nazwać. Sięgając do klasyki – A. Hitchcock stwierdził niegdyś, że „dobry film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć”. Postawiliśmy na Shimano Dura-Ace 25th Anniversary. Mamy tu bowiem niesłychaną niekompetencję pewnego serwisu, tytanowy frameset włoskiej manufaktury Passoni, oraz specjalną edycję wspomnianej topowej grupy japońskiego giganta przeznaczoną do rowerów szosowych.
Bilety sprawdzone, światła właśnie przygasły… Z głośników sączy się muzyka Ennio Morricone, a ubrane w tradycyjne stroje gejsze sypią płatkami kwiatów japońskich wiśni. Mili Państwo, zaczynamy.
Rower – bohater tej opowieści – został nam dostarczony pod koniec ub. roku. Nabyty za granicą, sądząc po oprawie wizualnej – latami stał nieużywany. Nasze zadanie polegało na tym, czego nie chciał sam robić Właściciel. M.in. konserwacja elementów ruchomych, poprawienie ew. usterek i zgłoszenie uwag dotyczących różnych spraw, które mogły ujawnić się w trakcie prac. Pozostałe kwestie, jak wymiana opon, montaż owijki zostały odłożone na później.
Niestety – eufemistycznie rzecz ujmując – Passoni w pakiecie otrzymał pęknięcie komina rury podsiodłowej spowodowane przez pierwszego Użytkownika roweru. Nadmienić warto, iż była to często spotykana przypadłość w tych ramach i kolejne zostały wzmocnione specjalną tuleją wewnątrz, a włoski producent zapewnia dożywotnią gwarancję na tego typu wady. Sprzęt po przyjeździe do Polski trafił do jednego z podwarszawskich serwisów, który miał m.in. wymienić w nim wkład suportu. Nie posiadając właściwego narzędzia, zostało to zrobione za pomocą młotka i śrubokręta (sic!). Skutkiem tego jest zniszczenie aluminiowej miski i kontry, gwintu pakietu, a także mufy suportu. Passoni posiada rzecz jasna tzw. włoski gwint (miska jest przykręcana/odkręcana w inną stronę niż najczęściej spotykany typ BSA) i przypuszczamy, że była to jedna z przyczyn uszkodzeń.
Zniszczone zwoje próbowano następnie poprawić, ale – prawdopodobnie – zrobiono to tylko z jednej strony nie zakładając centrującego wkładu z drugiej, przez co lewa miska wchodziła do ramy pod tak złym kątem, że drugiej nie dało się przykręcić. Dalszych „napraw” nie wykonano – Właściciel zdążył zabrać rower, po czym trafił do nas z nowym wkładem Dura-Ace 25th Anniversary i tu zaczyna się dalsza część historii.
Mufa została przez nas na nowo nagwintowana, co poszło łatwo. Następnie przyszła pora na montaż środka suportu. Starsze rowery bardzo często wymagają do serwisu niestandardowych i/lub niemożliwych/trudnych do kupienia dziś narzędzi. Wkłady Dura-Ace w odróżnieniu od grup MTB (upraszczając, bo nie dotyczy to wszystkich) wymagały innego klucza. W Serwisie Bajka używamy do tego celu dawno nieprodukowanego już, a doskonałego przyrządu Park Tool BBT-7. Shimano do tego celu oferowało zestaw TL-FC31, jednak o mniej dokładnym wykonaniu i męczącym dłoń uchwycie. Park jest w pełni bezpieczny dla misek i nie pozostawia na nich nagnieceń.
Następnie przyszła pora na zajęcie się pozostałymi elementami grupy. Dura-Ace 25th Anniversary była oferowana w 1998 roku i w odróżnieniu od seryjnej wersji 7700 posiadała wiele cech wskazujących na to, że Japończycy poważnie podeszli do jubileuszu swego ulubionego dziecka. Całość zapakowana była w aluminiową, numerowaną walizkę. Oprócz kompletnego zestawu wraz ze sztycą i sterami, znajdziemy tu także sygnowane pancerze czy tzw. booklet – ładnie wydany prospekt. Oczywiście nie można zapomnieć także o dołączonym zegarku Seiko, który sam w sobie osiąga dziś wysokie wartości na rynkach kolekcjonerskich.
Względem serii 7700, 25th Anniversary została spolerowana niemal na lustro, posiadała także większą ilość elementów tytanowych (np. śruby w przerzutkach, korbie, hamulcach). Zadbano nawet o takie detale, jak polerka tytanowego bębenka czy trybów kasety. Wszystkie części (w tym również łańcuch) otrzymały logo „25”. Co ciekawe, a o czym nie wspominają oficjalne publikacje, życie wewnętrzne niektórych elementów także różni się od wariantów seryjnych.
Tylna piasta posiada bowiem tylko 2 zapadki zamiast 3 (co jednak należy zrzucić na karb bycia protoplastą), ale za to fabryczne ustawienie luzu bębenka za pomocą podkładek jest wprost niewiarygodnie precyzyjne i żadna inna grupa nie zbliżyła się do tego stanu. Świetnie uszczelniono łożyska sterów; mamy też wrażenie, że klamkomanetki pracują inaczej – zarówno redukcja jak i multiplikacja są bardzo wyraźnie zaakcentowane. Mamy tu twardsze, ale wciąż niezwykle płynne zmiany biegów. Jest to jednak subiektywna opinia i trudno powiedzieć, czy Shimano rzeczywiście postarało się o tego typu różnicę.
Ergo: cała grupa jest wprost przepiękna i tworzy kompletny zestaw do podziwiania oraz/lub użytkowania, w zależności od potrzeb. Wszystko tworzy tu harmonizującą ze sobą całość i w przypadku chęci wymiany czegokolwiek, wyglądem pasują tu tylko części z tego właśnie zestawu. Łożyska po wyczyszczeniu zostały przez nas potraktowane jedynym słusznym tu smarem, czyli Shimano Dura-Ace właśnie. Jakiś czas temu Japończycy przebrandowali go na bardziej przyziemnie brzmiący „Premium Grease”, ale posiadamy jeszcze puszki z poprzednich edycji. Po samych łożyskach widać było, że rower nie wisiał na haku. Wewnątrz niemal nie było smaru ale zarówno kulki, konusy jak i bieżnie są w idealnym stanie. Drobne oznaki zużycia posiadały tylko stery, które ktoś skręcił nieco zbyt mocno.
Na koniec pozostało nam jeszcze założyć nowe linki, przyciąć i przepłukać stare pancerze przerzutkowe (ze względu na sygnaturę musiały zostać mimo widocznych oznak zużycia). Wyczyściliśmy także gumą Mavic powierzchnie robocze obręczy, wycentrowane zostały koła. A co z ramą? Mimo włoskiego rodowodu (wielu widziałoby tu do kompletu zapewne Campę) naszym zdaniem dobrze komponuje się z Dura-Ace, która w specjalnej wersji nadaje całości odpowiedni charakter. W zestawie znajduje się oryginalna sztyca oraz mostek połączony z kierownicą również w pełnym tytanie. Rower wymaga jeszcze pewnych nakładów aby doprowadzić go do pełni sił, niemniej nawet w tym momencie wygląda dobrze i pozwala zawiesić na sobie oko ciesząc dbałością o detale.
Reasumując, warto jeszcze napomknąć o tym, co powinno być oczywiste. Nie każdy serwis może zająć się tego typu sprzętem. Zanim oddacie gdzieś swoje 2 kółka, zawsze sprawdźcie wiedzę, a także park narzędziowy takiego warsztatu. Macie do tego prawo, a właściwie serwisowany rower na pewno się odwdzięczy.
Piękny rower, co zrobiliście z pęknięciem ramy przy zacisku sztycy?