Gdy w Roswell rozbił się statek kosmiczny, Jankesi z wraku oprócz kosmity wywlekli coś jeszcze.
O tak! Patrząc na to, co dziś serwują nam molochy, szarak musiał przybyć z gwiazd. Odkładając żarty na bok pamiętam swe pierwsze rowerowe katalogi. Jeździłem wtedy na poczciwym SIS-ie, a Acera była dla mnie wytworem bogów. Na dodatek poza zasięgiem cenowym. Zdjęcia Deore LX, XT i XTR przeglądałem godzinami zapamiętując każdy szczegół. Kartki były przytarte i wciąż czuję zapach druku.
Piasty XTR nigdy nie były zbyt popularne. Ich cena była wysoka i rowerzyści często wybierali konkurencyjne produkty na łożyskach przemysłowych. Albo kupowali gotowe koła. Najwyższy model MTB był rzadko spotykany. Wybierali go indywidualiści. Dziś dostałem do przeserwisowania sprzęt z najlepszych lat japońskiej grupy. Właściciel zlecił mi wykonanie konserwacji łożysk oraz bębenka, a do tego centrowanie koła.
Model, który otrzymałem to FH-M950 jeszcze z czasów 8-mio rzędowych kaset. Anoda nieco wyblakła, ale oś kręciła się idealnie płynnie. Niestety od początku życia piasty bębenek nie był rozbierany, dlatego miałem sprawdzić co dzieje się w środku. Zacząłem od rozkontrowania całości.
Do łożysk użyto bliżej nieokreślonego smaru. Z radością go wycierałem bo dla mnie mógł znaleźć się tam tylko seledynowy Dura-Ace. Od strony bębenka znalazłem nieco brudu.
Z drugiej strony było czysto, uszczelki zrobiły swą robotę!
Wyjąłem kulki, a następnie dokładnie wyczyściłem i odtłuściłem za pomocą Finish Line Citrus. Przyszła pora na odkręcenie bębenka. Za dawnych lat Shimano produkowało dedykowany klucz, który dziś można kupić jedynie z dużą dozą szczęścia na zagranicznych portalach aukcyjnych. Oczywiście posiadam stosowne narzędzie.
Po zdjęciu tytanowego korpusu znalazłem przepracowany smar, który jednak wciąż spełniał swe zadanie. Był jednak rozwodniony przez różnorakie specyfiki, które stosuje się do czyszczenia roweru.
Czyszcząc całość znalazłem nieco opiłków tytanu.
Kulki były oczywiście brudne, ale wciąż pokryte ochronnym smarem. Dobrze zdać sobie sprawę ile ta piasta ma lat!
Wyczyściłem i odtłuściłem wszystkie elementy składowe.
Podobny zabieg przeszedł tytanowy korpus. Szkoda, że został nieco ponacinany przez luźne koronki kasety.
Mechanizm zapadkowy jest wyjątkowo prosty, żeby nie powiedzieć prostacki. Dwie zapadki trzyma w kupie sprężynujący element. Mimo to ciężko znaleźć uszkodzony bębenek Shimano. W tej piaście znalazłem jeszcze podkładki umożliwiające regulację luzu. W mojej niegdysiejszej FH-M960 już ich poskąpiono. Tak całość prezentowała się po wyczyszczeniu i złożeniu:
Starego, zaschniętego smaru pozbyłem się również z korpusu piasty.
Przyszła pora na nałożenie nowego Dura-Ace.
To samo na łożyska w korpusie i mogłem skręcać piastę. Co ciekawe kulki i wszystkie (sic!) bieżnie są w idealnym stanie.
Może to nieco trywialne, ale dziś takich części już się (niemal) nie robi. Patrząc na dzisiejszego XTR-a widać, że trwałość nie była priorytetem. Wiecie co? Kocham to, co robię 🙂
Stara piasta, tez taką mam i jeszcze jeździ 😉 Co do odkręcania bębenka to nie trzeba mieć żadnego specjalnego toola, tylko solidny klucz imbusowy. Pozdrawiam