W Serwisie Bajka prawdziwie kochamy rowery, a sprzęt jest naszą pasją. Za tymi słowami stoją czyny – żadne z naszych dwóch kółek nie jest seryjne, a przykręcony do nich osprzęt to wyraz nierzadko lat poszukiwania konkretnych rozwiązań na światowym rynku. Uwielbiamy przebijać się przez szarości i sięgać tam, gdzie rzadko sięgają 😉 Dziś chcemy zaprosić Was do przeczytania historii o miłości do obrabiarek CNC, blasku stopów metali z najwyższej półki i rozwiązań nieszablonowych. Ale… zacznijmy tę opowieść od początku.
Z bólem musimy stwierdzić, że na przełomie lat obserwujemy coraz gorsze działanie przerzutek i manetek. Napęd we współczesnym rowerze MTB wyewoluował w takim stopniu, że tylna przerzutka w obecnej konstrukcji przestaje sobie radzić z obsługą kaset o olbrzymiej rozpiętości przełożeń. Nie chodzi tu o wychył pantografu w poziomie, lecz w płaszczyźnie pionowej. Ponadto łańcuchy pracują na dużych przekosach, a gdy dodamy do tego coraz chętniej stosowane kompozyty (wózki, elementy korpusu) zamiast stopów metali lekkich i… niestety – często kiepskiej jakości spasowanie podyktowane coraz niższymi cenami (wymagania rynku) – otrzymujemy wybuchową mieszankę.
Wybierając napęd do roweru większość osób ma na uwadze tak naprawdę tylko dwie największe marki: Shimano oraz SRAM. Czy można wybierać z szerszego spektrum? Historia uczy, że rozwiązania proponowane przez mniejsze marki – z niewielkimi wyjątkami – nie miały dużej siły przebicia. Wspomnijmy przepięknie anodowane przerzutki Paul (koniecznie sprawdźcie ich historię, którą opisaliśmy na portalu NieOceniam.pl) oraz Precision Billet, przypomnijmy ekstrawaganckie White Industries, zwróćmy uwagę na włoskie Tiso. A jeśli nawet pojawiało się coś, co mogło „namieszać” – vide francuski zestaw Synchro Shift z przerzutką EGS Up Cage – było wykupowane przez kolosów z branży. W tym wypadku Shimano, które na bazie powyższego rozwiązania zaproponowało rozwiązanie Shadow, oraz obsługę dwóch przerzutek jedną manetką w elektrycznym Di2.
Co ciekawe, wielkie korporacje również potrafiły zaskoczyć. Japończycy na przełomie wieków pokazali światu doskonale działający (wbrew temu, co mówią osoby nie mające z nim styczności) zestaw Airlines (ponownie zachęcamy do przeczytania artykułu na NieOceniam.pl), w którym przerzutka obsługiwana za pomocą dwóch manetek uruchamiana była sprężonym powietrzem. Mavic posiadał elektroniczną grupę ZAP, a później Mektronic, SRAM ograniczył się do wypuszczenia tak naprawdę kolekcjonerskich wersji katalogowych rozwiązań – dzięki temu mogliśmy nabyć przerzutki pomalowane m.in. w imitację słojów drewna (Woody) czy amerykańską flagę (Betsy). Do naszych rowerów szukamy zawsze najlepszych możliwych rozwiązań przy czym najchętniej wybieramy te, które wnoszą nieco kolorytu na podwórko opanowane przez (tylko) dwie frakcje. Od dawna typowaliśmy na zwycięzcę… hydrauliczny zestaw Acros.
Jego historia sięga roku 2005, kiedy to Christoph Muthers pokazał światu kompletny zestaw (przerzutki oraz manetki), który z racji wyprodukowanej ilości oraz koloru nazwał 5Rot. Niemiecki konstruktor bez oglądania się na koszty zaproponował bezkompromisowe rozwiązanie. Było na tyle dobre, że w 2009 roku nawiązał współpracę ze znaną, niemiecką firmą Acros (produkuje m.in. stery oraz piasty) i razem 2 lata później pokazali udoskonalone rozwiązanie, które uzyskało kryptonim A-GE.
Koncepcja zakłada manetki i przerzutki uruchamiane za pomocą oleju mineralnego, znanego wszystkim z hamulców tarczowych jak Magura czy Shimano. Każdy z elementów jest rozbieralny na najdrobniejsze części i może być łatwo serwisowany. Wszystkie osie obrotu oparto na uszczelnianych łożyskach kulkowych – nie mamy tu ani jednego ślizgu. Każda z manetek umożliwia zrzucanie oraz redukcję o 3 biegi naraz i zapewnia bardzo dobrą ergonomię.
Nasza wersja dostosowana jest do napędów 3×9. Acros produkował także zestawy 2×10 i 1×11 (w powijakach była również wersja szosowa A-GE RDA), po czym wycofał się z dalszego rozwijania systemu. Cóż, komplet był ekstremalnie drogi (cena oscylowała w okolicy 8 000 – 10 000 zł) i stanowił tak naprawdę pokaz możliwości firmy, przy czym na samym początku ustalono pewien wolumen zestawów, które kiedykolwiek ujrzą światło dzienne. Warto wspomnieć, iż sam hydrauliczny element odpowiadający za indeksację mógł być wymieniony i dzięki temu można było uzyskać wersję 2/3 biegową (przód) bądź 8,9,10 i 11 biegową (tył). Na koniec – całość jest ekstremalnie lekka i gotowy do działania komplet waży niecałe 430 gramów (sic!).
Po wielu latach poszukiwań udało nam się kupić kompletny set 3×9 z początku produkcji oraz zestaw na przód. Pierwszy z nich trafi do tytanowego Van Nicholasa, drugi do aluminiowego Gianta NRS Team – w jego przypadku do pełni szczęścia wciąż brakuje nam tylnej przerzutki wraz z manetką. Z racji czarno – czerwonego koloru oraz naszej pasji do tuningu, pierwszy zestaw zostanie rozebrany, wytrawiony i anodowany na nowo. Aby przednia przerzutka mogła zostać przykręcona do Gianta, będziemy musieli z kolei zająć się dorobieniem kilku części, bez których nie jest to możliwe (jedna z przerzutek nie została przeznaczona do montażu na obejmę).
W kolejnej części opowiemy o tuningu oraz zmierzeniu się z wytworzeniem idealnie odwzorowanych elementów przerzutki. W ostatniej oddamy relację na temat działania oraz obsługi tego niezwykłego, kultowego dziś zestawu. Stay tuned!
„Z bólem musimy stwierdzić, że na przełomie lat obserwujemy coraz gorsze działanie przerzutek i manetek. Napęd we współczesnym rowerze MTB wyewoluował w takim stopniu, że tylna przerzutka w obecnej konstrukcji przestaje sobie radzić z obsługą kaset o olbrzymiej rozpiętości przełożeń. Nie chodzi tu o wychył pantografu w poziomie, lecz w płaszczyźnie pionowej.”
Pozwolę się nie zgodzić… Przynajmniej nie byłbym taki kategoryczny.
Oczywiście ja oceny dokonuje przez pryzmat grup na jakich jeżdzę czyli LX/ XT kiedyś i dzisiejsze SLX/XT. Na XTR nie jeździłem na tyle długo, aby móć dokonywać takich ocen (prywatnie nigdy XTR nie posiadałem).
Najpierw może zacznę od przednich przerzutek. W chwili kiedy weszły przerzutki Side Swing (czyli u schyłku „ery” 2×10) nawet totalny laik z łatwością mógł stwierdzić, że najzwyklejsze Deore w tej technologii miażdzy XTR ze starszych serii. To nie były jakieś niuanse… To była po prostu inna koncepcja działania,, która przynosiła _realną_ i od razu odczuwalną różnicę działania.
W tej dziedzinie postęp, który się dokonał jest ogromny i patrzenie na stare generację nie ma w ogóle sensu.
Teraz tylne przerzutki… Póki Shimano działało na systemie 2:1 (niezależnie od generacji) a ja jeździłem na tylnym XT oraz LX kwestia regulacji przerzutki tylnej wracała w sezonie wielokrotnie. Dodałbym tutaj dość dużą wrażliwość na brudne pancerze. Generalnie zawsze było tak, że grube błoto=regulacja. Były oczywiście inne problemy, które doprowadzały mnie do szewskiej pasji – łomotanie przerzutki o widełki. Ileź to ja wśród znajomych widziałem koncepcji na te problemy – kawałek gąbki owinięty izolacją był chyba najpopularniejszy.
Teraz „aktualne” napędy. Pisząc aktualne mam na myśli wszystko od 2×10 wzwyż (mówię tylko o Shimano). Na takowych napędach jeżdzę od 2015 roku. W tym czasie przerobiłem 10-tkowe SLX oraz XT, a teraz przerabiam 11-tkowe XT. Przejechałem w tym czasie ok 24k km (teren+szosa). Cóż mogę powiedzieć… Choćby mnie ogniem przypiekali nie wróciłbym do starych napędów 3×9. Regulacja? W zasadzie zapomnialem o temacie. Montuje, reguluje i jeżdze. Wpływ błota i ogólnego syfu jest zauważalnie mniejszy na precyzję całości. Co ciekawe przerzutki dostają luzów szybciej, ale nie mają one odczuwalnego wpływu na pracę. Wreszcie przestałem słyszeć irytujące łomotanie o ramę…
Co do głosów o przekosach, szybszym zużyciu… To prawda! Najtrwalszy napęd to było 3×8. Co mi po nim kiedy obecne 1×11 działa _wyraźnie_ lepiej? Rower to dla mnie odskocznia i hobby, a nie obiekt, na którym będę udowadniał, że dzięki pozostaniu przy napędzie 3×8 stać mnie na 1 wypad do restauracji więcej w kwartale 🙂
I jeszcze jeden niuans – manetki. Wiadomo, że każdemu pasuje co innego jednak obecne twardsze działanie odpowiada mi znacznie bardziej od klusek z masłem znanych ze starszych Shimano. Gdybym miał robić porównanie – stare Shimano jest miękkie jak drążek zmiany biegów w wyjeżdzonym peugeocie 205 mojego ojca. Taki kijek w budyniu. Obecne działa jak współczesny samochód – ruch ręką musi być wyraźny, ale bieg wchodzi w akompaniamencie pięknego „klik”.
P.S. Tak… wiem, że się ze mną nie zgodzisz punk 🙂